Jedyny taki
poranek
Kiedy się
przebudziłam, światło dzienne ukazało moim oczom to, co pod osłoną minionej nocy
było skrzętnie skrywane. Był to mój rozmazany makijaż, nieświeży oddech,
potargane włosy, brak przyzwoitej figury i brak ubrania. Miejsce w którym się
aktualnie znajdowałam, było mi kompletnie nieznane. Obok leżał Szczepan – bohater
dalszego zamieszania.
Podniosłam się, naciągnęłam na siebie kołdrę i mimowolnie się rozejrzałam.
Mieszkanie
było małe, ale bardzo słoneczne. Na pierwszy rzut oka trudno było określić
charakter tego wnętrza. Składało się z jednego, wielofunkcyjnego pomieszczenia.
Po prawej stronie stało ciemnobrązowe, lakierowane pianino, tuż obok niego
leżała niedbale rzucona elektryczna hulajnoga. Pod kolejną ze ścian stała
czarna, rozkładana kanapa, ozdobiona rzędem poduch, które raziły po oczach różnokolorowymi
trójkątami. W kącie stała biała, matowa lampa. Wszędzie wisiały pełne
abstrakcji i barw obrazy. Na środku stał niewielki, szklany stolik z metalowymi
okuciami. Leżał na nim laptop. Kilka butelek po piwie. Pudełka po jedzeniu.
Oraz moje majtki i stanik.
Noc jakich
wiele
Poznaliśmy
się strasznie banalnie – w knajpie. Nie było ukradkowych spojrzeń, poznania
przez wspólnych znajomych. Nie było tańców do świtu, alkoholowego upajania
kolorowymi drinkami. Nie było dmuchania ciepłym powietrzem w szyję i
delektowania się słodkimi perfumami. Było jedno piwo, jedno wspólne zdjęcie i
jedna bardzo długa i bardzo interesująca rozmowa.
Dlaczego od
tego zaczynam?
Kobieta nie
wybiera mężczyzny najbogatszego ani najprzystojniejszego, jak się niektórym
wydaje. Kobieta wybierze tego, który jej poświęci czas i uwagę. Który na nią
będzie w odpowiedni sposób patrzył, i w odpowiedni sposób jej słuchał. Takiego,
który nie zacznie się po pierwszej randce tłumaczyć, że milczy ponieważ:
Dopiero
wrócił z siłowni.
Oraz powinna
czym prędzej skreślić takiego, który:
Wyśle jej
trzy zdania w ciągu dnia, uważając, że ślęczy na telefonie.
Będzie
nieaktywny w wolną niedzielę przez sześć godzin, a pytany o przebieg dnia
powie, że był zajęty swoimi rzeczami.
Odczyta
miłą, wystosowaną przez nią wiadomość i nijak na nią nie zareaguje.
Wówczas można
zrobić cztery kroki. W tył. W żadnym wypadku nie powinno się iść dalej do
przodu.
No chyba, że
jest się mną. Posiada się tą całą teoretyczną wiedzę. I nie wie się, jakie
konsekwencje może nieść za sobą zatracenie się podczas jednego wieczoru.
Tydzień po
jedynym takim poranku i nocy jakich wiele
Właściwie to mogłam wrócić do domu i
zapomnieć o tej całej minionej sytuacji i o jego – Szczepana – istnieniu.
Mogłam zepchnąć go na boczny tor, nie dać mu roli w mojej życiowej historii.
Nie pozwolić być mu w centrum mojego zainteresowania. Nie nabrać się na
obietnice, które nigdy się nie spełnią. Nie pozwolić sobie na chwilowe życie w
jakimś innym wymiarze.
Tak więc
siódmego dnia pozwoliłam sobie zapytać o kolejne nasze spotkanie. Zasadniczo na
tak zwany wszelki wypadek pisząc ową wiadomość byłam uczesana, umalowana,
ubrana, oraz miałam wyprasowane kolejne dwie kreacje przystosowane na
ewentualne dostosowanie się do okoliczności spotkania, które w mojej wyobraźni
miało nastąpić zaraz.
Odpowiedź
przyszła bardzo szybko.
„Nie wiem
kiedy przyjadę.”
I wtedy po
raz pierwszy mnie zatkało.
Mój szef
mówi, że ‘nie wiem’ to takie małe ‘spierdalaj’.
Bo jak ktoś
czegoś chce, to wie.
Jak komuś
zależy, to nie ma słowa ‘nie wiem’…
Mój szef
miał rację.
„nie wiem”
było początkiem końca.
Nim jednak
doszło do tej wiekopomnej chwili, dostałam ochujenia mózgu ponieważ przez
ostatnich sześć dni znajomości:
Byliśmy nad
jeziorem.
Przytulał
mnie w wodzie.
Kazał mi
uciekać na koc bo nie wyjdzie z wody. Szłam sama na ten koc, odwracałam się do
niego, uśmiechał i machał do mnie.
Prawił mi komplementy.
Spacerowaliśmy.
Ubrudziliśmy
się goframi.
Kłóciliśmy
się o stare piosenki.
Oraz:
Pokazałam
się z najgorszej strony
Ciągle piłam
wino.
Byłam
niepoważna
Gadałam jak
pojebana od rzeczy.
Zachowywałam
się jak wariatka.
Poniosło
mnie grubo.
Karton na
łeb to mało.
Przez tych
kilka dni trzy razy śniło mi się to samo. Idziemy w milczeniu, ramię w ramię, a
jedynym dźwiękiem, który nas otacza, jest stukot naszych butów.
To był
absurd.
Potrzebowałam
tego absurdu. I tyle.
Popłynęłam w
znajomość, która istniała tylko w mojej wyobraźni. Poczyniłam za nas dwojga
plany, zapominając go o nich poinformować. Toczyłam w głowie wizje o wspólnym
czasie (życiu), pomyliłam seks z angażowaniem, tulenie z uczuciem, złapałam się
czegoś, co było pozornie poczuciem bezpieczeństwa. A najbezpieczniej jest jednak
będąc samemu…
Rzeczywistość
po jednym krótkim ‘nie wiem’
Sprawa
wygląda następująco - są takie znajomości za którymi się tęskni i nie ma na to
przysłowiowego bata. Najczęściej są to znajomości absurdalne, jak moja. I nie
mamy na to wpływu. Jesteśmy na nie podatne, w różnej skali – wszystko zależy od
aktualnego stanu naszego życiowo-emocjonalnego pogubienia.
Możesz być w
czymś nowym, z kimś nowym, a i tak wspomnienie wróci.
Bo to są
znajomości niezakończone. Ucięte bez zakończenia.
To takie
tkwiące w nas chwile czegoś dobrego, raczej
szybkie znajomości, generalnie bez takich realnych oczekiwań a jedynie z tymi podświadomymi
I ty możesz żyć
po takim jednym krótkim ‘nie wiem’ w miarę normalnie a i tak liczysz na to, że omawiany
osobnik zjawi się i powie ‘hej możemy pogadać? Byłem takim idiotą.’
Wiesz z
czego to wynika?
Bo to są
znajomości niczym nie skażone.
Nie popsute
minionymi latami, morzem pretensji i żalu.
Nie
obarczone kłopotami.
Lekkie, przyjemne.
Iluzja.
Imaginacja.
Widzisz co
chcesz widzieć. bierzesz co chcesz brać.
Żadnego ‘kup
chleb’ tylko ‘zjedzmy lody na pół, truskawkowe, lubisz?’
I będziesz
tęsknić za czymś co się skończyło, nim się zaczęło.
Bo każdy
marzy o idealnym związku.
I ten ‘mikro’
który przeszłaś tak ci się właśnie jawi. Daje ci wgląd na taką perspektywę.
Bo sama go
sobie wymyśliłaś.
Bo jest
bajką. Namiastką szczęścia.
Bo na próżno
go szukać.
Bo on
zwyczajnie nie istnieje.
Początek
końca
Jeszcze na
moment wracając…
W jedyny
taki poranek zakryłam twarz dłońmi, a później podjęłam walkę o telefon, bez
sukcesu próbując mu go wyrwać z dłoni.
- Tylko
jedno, na pamiątkę, daj spokój. Będziesz mogła je skasować kiedy zechcesz, to
przecież twój telefon.
Zrobił je.
Zdjęcie. Nasze. Pierwsze i ostatnie. Wspólne i jedyne.
Powstały obrazek
przedstawia mężczyznę i kobietę. Przestrzeń z kilkudniowym zalegającym na
podłodze kurzem i powietrze pachnące porannym seksem. Butelkę po piwie rozbitą
o oczekiwania. I uśmiechnięte oczy patrzące w przyszłość, która nigdy nie nadejdzie.
Za inspirację dziękuję
J. Bez Ciebie ten tekst by nie powstał.
Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
Instagram tu: KLIK
Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
Źródło zdjęcia: unsplash com, fot. Clem Onejeghuo
0 komentarze