Pozwól, że opowiem Ci o znajomości, która trwa chociaż nie jest pewna swojej przyszłości.



Irka

Trzymam połamaną rączkę walizki i jeden badyl ze zwisającą główką róży. Tusz tworzy mi stróżkę na twarzy, spływa przez prawe skrzydełko nosa, mknie zmarszczką wokół ust i daje się posmakować. Obrywam jeden płatek. Kocha. Państwo z dziećmi do bramki numer siedem. Drugi płatek. Nie kocha. Jedna osoba przy bramce, proszę przygotować dowody. B. głaszcze mnie po dolnej części pleców. Naprawdę tak bardzo boisz się lotu? – pyta kiedy wstrząsa mną dreszcz powodowany dotykiem jego dłoni. Trzeci płatek. To troska, przecież kocha. Kiwam przecząco głową. Chodź, nasza kolej.

 
Bartosz

Nie wiem co ona się tak marze. Wypiła przecież herbatę z melisy. Poproszę Państwa dowody tożsamości. Już, już, Irka daje swój dowód, ja… nie mam dowodu. Proszę poszukać na spokojnie. Jak kurwa na spokojnie, jak był tu zawsze, trzecia przegródka portfela, poniżej jest prawo jazdy, wyżej karta kredytowa, wkładam całą dłoń w wąską przestrzeń portfela, nie mam dowodu. Może paszport? Polsatu chyba. Nie mam, nie mam dowodu. Patrzę na Irkę, drży jej prawy kącik ust, mam wrażenie, że się uśmiecha. Proszę przejść na bok, i sprawdzić wszystko raz jeszcze, na spokojnie, może kieszenie? Głos rezydentki wyraźnie mnie denerwuje. Wysypuję całą zawartość plecaka. Nie ma. Niestety, nie da rady na prawo jazdy, takie mamy procedury. Wsadźcie je sobie w dupę. No to trudno, nie polecimy. Irka? Gdzie jest Irka? Nie zrobi mi tego. Niech wraca zza tej drugiej strony bramki, dlaczego ona skanuje bilet? Dotyka ustami palców dłoni, kieruje ją w moją stronę i przesyła mi buziaka. Ja pierdole. Zwariowała.

Irka

W przypadku spadku ciśnienia maski tlenowe wysuną się automatycznie. Czy można z nich korzystać bez tego? Zapinam pasy i czuję, jak brakuje mi tchu. Rząd 32, miejsce F. Sam koniec samolotu. Miejsce przy oknie oddaję starszemu panu. Dziękuje mi bezzębnym uśmiechem. Bagaż podręczny wsuwam pod poprzedzający fotel. W dłoniach trzymam tylko telefon. Pożałujesz kurwa – wyświetla się na jego górnej części ekranu. Odchylam głowę do tyłu. W dłoniach czuję kolejną wibrację. Pożałujesz suko. Włączam tryb samolotowy i na moment jeszcze sięgam po plecak. Wyjmuję z niego kawałek plastiku. Obracam go w dłoniach. Bartosz tak śmiesznie wyszedł na tym zdjęciu do dowodu.

Bartosz


Kumpel trąca mnie w ramię. Pokurwiło cię stary? Wstawaj. Na głowie ma kraśny wianek, w ręku zielony badylek, a przed nią bieży baranek, a nad nią leci motylek. Śniła mi się. Suka. Pół litra wódki i sześć piw temu. Nogi mam na ławce, głowę w dole. Jak mogła mi to zrobić? Podnoszę się, w nerce sprawdzam obecność portfela. Jest. Przekładam palcem kilka banknotów. Hajs się zgadza. Z walizki wyjmuję wagon fajek. Zamawiam taksówkę i jadę do domu. Jej domu.

Irka
 

Temperatura za oknem minus czterdzieści jeden stopni, prędkość osiemset kilometrów na godzinę, przelatujemy nad terytorium Węgier – to ostatnie co zapamiętała z lotu. Obudziło ją uderzenie o płytę lotniska i oklaski, które momentalnie rozległy się w samolocie. Przy drzwiach stała jako pierwsza, czekając na podstawienie schodów. Nieopatrznie zdjęła z ramienia niezapięty plecak, wysypując jego całą zawartość sobie pod nogi. Kurwa – zaklęła w duchu. W tym samym momencie usłyszała za sobą dobrze jej znany głos. Może pomóc?

Marcel

Batonik zbożowy. Dwie książki. Aparat fotograficzny. Telefon. Portfel. Leżący luzem dowód osobisty nie należący do Ireny. Uśmiecham się, kiedy zbieram jej szpargały rozrzucone na podłodze pokładu samolotu. Stoi nade mną, prawą dłonią zaczesuje za ucho włosy. Dziękuję, szepcze zmieszana. Głos ma melodyjny, próbuje być poważna, ale czuję, że wewnątrz chichocze. Straszna ze mnie niezdara.

Irka

Pracownik hotelu zapina mi na nadgarstku pomarańczową opaskę, kiedy słyszę za sobą: pomogę ci, tak się składa, że mamy obok siebie pokój. Moja mała walizka z kwiecistym motywem mieści w sobie dwa stroje kąpielowe, dwie pary szortów, trzy t-shirty, sukienkę, sandałki i kilka przelanych w mikro fiolki kosmetyków. Dziękuję, wyrywa mi się, chcę pociągnąć w swoją stronę walizkę ale jest szybszy. Pyta czy jestem tu sama, kiwam głową. Pytam czy on jest sam, obraca głowę przez ramię i gestem pokazuje na idącego za nami rudego chłopaka. Z kolegą – odpowiada. Rudzi nie przechodzą dalej. Kradną czerstwe bułki i nie mają duszy. Mam nadzieję, że tego nie powiedziałam na głos, przechodzi mi przez głowę. Zatykam dłonią usta i wybucham gromkim śmiechem.

Marcel


A ten? Pyta o znaczenie tatuażu. Planujesz go poszerzyć? Może to źle, że wchodzi Ci na dłoń? Wiesz, bo jakbyś założył bluzę to… Przerywam jej. Kładę dłoń na jej głowie i czochram jej włosy. Zawsze musisz być najmądrzejsza? – pytam, a potem przepadam w jej uśmiechu. W plastikowych kubkach mamy ugrzane od ciepła rąk i słońca piwo. W głowie szum morza, cykad i wspomnień. Dlaczego zawsze był ktoś ważniejszy ode mnie? – wyrywa mi się znienacka. Przez głowę galopem mkną mi obrazy z przeszłości. Stoimy na tamie, na podmokłym terenie, ukryci za pałką wodną oglądamy bobra. Stop klatka. Łapię ją za dłoń i dmucham jej w zmarznięte wczesnym marcowym powietrzem dłonie. Pstryk. Całuję ją w usta w kinie.

Irka

Pod drzwiami leżała mała karteczka. ‘dziewiąta rano, dla Ciebie dziewiąta piętnaście, ten okrągły stolik w rogu’. Związałam włosy w kucyk, chwyciłam za telefon i wystukałam pośpiesznie dwa słowa. Wiedział, że zaśpię, talerzyk ze śniadaniem czekał na mnie gotowy. Musli z suszonymi owocami, dwa naleśniki i krem czekoladowy. Lemoniada arbuzowa. Pycha. Wycieczka? Zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową.

Marcel

W suzuki jimny cabrio nie działał czwarty bieg. Bardzo ją bawiło, że trzymam go niemal całą drogę. Jej uśmiech przerwał nagle przeciągły dźwięk telefonu. Nie odbierzesz? Rozłączyła połączenie. Objechaliśmy całą wyspę. Byliśmy w giola, na paradise Beach i na marmurowej plaży. Pozwoliłem jej spędzić czterdzieści minut w samotności w monastyrze Michała Archanioła. Kiedy powoli zmierzchało w tawernie przy plaży przygotowywano właśnie grecki wieczór.

Irka


Masz ochotę na baklawę i słodkie wino? – zapytałam, kiedy kołysał się ze mną w rytm taktów płynących z gitary. Powiedział, że chętnie, ale ktoś musi mnie przecież dowieźć do hotelu w którym mieszkamy. Nad szyldem tawerny wisiała opakowana w foliową koszulkę karteczka z napisem free room, i strzałka skierowana najpierw w lewo, potem w prawo.

Bartosz

Dzwoniłem dziesięć razy. Napisałem kilkadziesiąt wiadomości. Milczy. Suka. Na żadną nie odpowiada.

Marcel
 

Wzięliśmy dwa osobne pokoje, a potem napisała boję się i chwilę później się u mnie ulokowała. Przekręcam palcami dłoni kolczyk który ma pod ustami. Czarna kuleczka nieodłącznie kojarząca mi się z tą przedziwną dziewczyną. Podnosi ręce ku górze i nuci Niemena. Obejmuję ją ramieniem, podnosi się i kładzie na mnie głowę. Rysuje mi kółka wokół pępka, podnosi na mnie wzrok i znienacka całuje. Pachnie anyżem. Arbuzem. I konwaliami. Versace varsense jej ulubiona woda. Przepadam. Tonę. Totalnie się gubię. Rano wracamy w milczeniu. W południe ona płynie w rejs, zobaczymy się dopiero wieczorem.

Irka

Niedobrze mi. Zdecydowanie wypiłam za dużo wina. Na statku łowimy ryby, obserwuję skoki innych do wody, a później mamy czas na plażowanie. Dostaję sms-a.

Marcel: Fajnie, że tu jesteś.

Marcel

Odpisała: Chciałabym, żeby to był bilet w jedną stronę.


Kiedyś mogliśmy być razem szczęśliwi.

Irka

Jesteśmy? Byliśmy? Będziemy?

Nie wiem dlaczego ta znajomość tak zwyczajnie się rozpadła. Odsunęliśmy się od siebie, kiedy zaczynaliśmy coś budować. Ciszę goniła cisza. Walka odmiennych światów, przecież nie zadzwonię pierwsza. Niemy rozpad. Zdawkowy sms wysłany z grzeczności na święta. Gif z kotem wklejony w dniu urodzin na facebooka. Lajkowanie starych zdjęć po pijaku. Przeglądanie insta story. Jego uśmiech na zdjęciach z firmowej pożegnalnej imprezy. Skriny starych wiadomości zamknięte w ukrytym folderze. Zapach wspólnie pieczonych babeczek z owocami. Paznokcie wbijane w plecy z impetem. Papieros wypalany na pół nad ranem. Rozmowa na balkonie. Zdanie klucz, wyryte w sercu skalpelem. To się nie uda, zrozum.

Zrozumiałam.

Marcel

Ostatni rok? Codzienność? Siedem cali w ręce a na nim konto dziewczyny o czarno białym zdjęciu profilowym. Czerwone usta, na nosie różowe okulary. Klik. Osoby obserwujące. Osoby obserwowane. Klik. Jej koledzy śledzeni przeze mnie na instagramie. Spacer po hasztagach. Wiązanie faktów. Sylaby pisane i kasowane na przemian. Żołądkowa gorzka, dwieście gram, bez popijania. W słuchawkach rasmentalism – Fast food. Szybko. Łapczywie. Na wyciągnięcie ręki. Bez starań. Wezmę, oddam, zmielę, wyrzucę, dogonię, utopię, zapomnę.

Nie zapomniałem.

Bartosz

Zjem wczorajsze grzanki. Mięso i makaron zostawię. Pies skamle mi pod nogami. Masz i wypierdalaj – rzucam mu kawałek, skubany łapie w pysk w locie. Patrzy na mnie z uporem maniaka, podnosi łapę. Spierdalaj mówiłem – trącam go nogą. Otwieram trzecie piwo, pstryk. Włączam red tuba, obok paczka chusteczek. Szybki relaks. Irka wraca jutro. 


Irka

Do domu jadę taksówką. Pod blokiem z balonu wita mnie szczekanie psa. Bartek zostawił klucze pod wycieraczką. Rzucam torbę i plecak. Otwieram lodówkę, jest zaopatrzona. Myję ręce, jestem głodna. Na drewnianej desce pośpieszne siekam fileta z kurczaka, pieczarki i natkę pietruszki. Doprawiam jarzynką, pieprzem, solą i łzami. Dowód osobisty Bartosza wrzucam na dno kosza na pranie. Wysyłam mu sms-a.

Nie miałam roamingu kochanie.

Odpowiedź przychodzi szybko. O nie. To Marcel.

Pamiętasz ten wieczór, kiedy tak strasznie pogryzły nas komary? Moment, kiedy karmiłaś mewy sucharkami? Łapanie resztek zasięgu i trzymanie się oparów internetu kiedy słuchaliśmy twoją ulubioną piosenkę z you tuba?

A mnie na uśmiech zawsze stać… zbyt serio serio zbyt…


Marcel

Sms od Irki: Potrafię odróżnić życie od iluzji. Ty jesteś chwilą. Momentem. Iskrą, która tli się we mnie na ten moment. Leżę, głaszczę Cię po twarzy, wpatruję się w Ciebie, przez dłuższy moment. Nakrywam nas jedną kołdrą. Przygryzam wargi, kiedy mówisz, że przy mnie wariujesz. Kochamy się w takt muzyki, którą kocham. Uwielbiam Cię. Myślisz, że to zbyt odważne stwierdzenie? Trudno. Przepraszam Cię. Nie zaryzykuję.

Marcel.

Boli. Wódka. Psychotropy. Ketonal. Przestanie.

Bartosz

Irka przysłała mi sms-a. Odpisałem OK. Nawet fajna ta Marta. Chyba jutro umówimy się znowu.

Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK Instagram tu: KLIK

Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
 
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com 



Podobne wpisy

0 komentarze