Styczeń.
- Może wpadłbym jutro wieczorem? Będziesz u siebie?
Uśmiecham się. Chcę napisać, że mam czas i że będę czekać o dwudziestej drugiej. Skończę pracę o szesnastej, wrócę do domu, wyjdę z psem, zrobię babci zakupy, zjem szybką kolację z Kaśką, w drodze do domu kupię wino, a potem zaciągnę najlepsze stringi na tyłek. Zostawię uchylone drzwi, zostawię przytłumione światło, a kiedy usłyszę go na klatce ułożę się perfekcyjnie, pozorując, że ot tak wcale na niego nie czekam, czytam książkę i nawet nie zauważę, że znów się spóźnił ponad godzinę.
- To może w sobotę?
Nie wierzę, że mu odmówiłam. Drżę i czekam na odpowiedź na moje pytanie.
- Wolę piątek. Bo wiesz w sobotę…
Nie pozwalam mu dokończyć zdania.
- Dlaczego zawsze dawkujesz mi czas według własnego uznania? Możesz wpaść wtedy, kiedy akurat nic ciekawszego sobie nie zaplanujesz. Bo kiedy masz świetną imprezową alternatywę to wtedy nie jesteś zupełnie zainteresowany.
- … w sobotę mam zaplanowany festiwal muzyki elektronicznej. Co mam tobie odpowiedzieć?
Gówno, myślę sobie, ale mówię, że może powiedzieć cokolwiek.
- Nie wykluczyłem soboty, jeśli tobie nie pasuje piątek to do niczego nie zmuszam. To jest właśnie ta niezależność nasza. Masz ochotę robić coś innego to robisz. Nie masz czasu w piątek, więc ja nie widzę problemu. Ty widzisz?
Widziałam.
Luty.
Najpierw konturówka, potem szminka. Poprawiam włosy, zapalam świeczki o zapachu śliwki, wyciszam telefon, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Kładę się na brzuchu, macham nogami, przymykam powieki i powoli się rozmarzam. Z zamyślenia wyrywa mnie wibracja tańczącego na stoliku telefonu.
- Nie dam rady dziś. Może wpadnę w środę lub czwartek?
- Nie siedzę z założonymi rękoma (siedziałam) i nie czekam całe dnie na ciebie (czekałam) aż łaskawie znajdziesz dla mnie czas.
- Nie uważam, że czekasz na mnie, nawet bym nie chciał, żeby tak było.
- Czego wobec tego chcesz?
- Niczego.
Zaczekam. Chwilę. Minutę. Trochę.
Marzec.
- Będziesz tak zawsze od wszystkiego uciekał?
- Nie wiem, może kiedyś coś się zmieni.
- Co i kiedy? Kiedy wreszcie poznasz kogoś wartego uwagi?
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
-To ja ci życzę poznania kogoś, kogo nie będziesz tygodniami odstawiał na bok.
- Dziękuję.
Nie dowierzałam.
Kwiecień.
Trzymam go za rękę. Głaszczę go opuszkami palców drugiej dłoni po twarzy. Rysuję nimi nieporadne esy floresy. Mruży oczy, uśmiecha się.
- Wiesz jakby było dla ciebie optymalnie? Gdybym była, bez oczekiwań, tak jak teraz, czasem się zobaczymy, fajny seks, pogadamy, a ty po prostu byś się zastanowił, że może kiedyś albo może nigdy, czyli zjeść ciastko i mieć ciastko, bo ty przecież nie wiesz…
- Tylko tobie taki układ też by musiał pasować.
- Jest ryzykowny. Bo możesz z niego zrezygnować lub odwrotnie. Jak się zdecydujesz, to mogę z niego zrezygnować ja.
Jesteśmy w tym 50/50
Ty masz połowę i ja.
Poszło.
Maj.
Idziemy razem wzdłuż rzeki.
- Widzisz jednak da się ciebie pogryźć, to znaczy rozgryźć.
- Uważaj na jad.
- Co może mi się po nim stać?
- Jad może być trujący.
- I umrę czy się zakocham?
- Umrzesz z zakochania.
Ale to nie moja sprawa.
Czerwiec.
- Masz do mnie żal?
Kiwam głową.
- Nie jestem złym człowiekiem, a raczej uważam się za dobrego z przeszłością która mnie ulepiła na takiego człowieka jakim jestem teraz. Nie będę na nic naciskał, nie będę cię namawiał na nic. Będziesz chciała to wiesz gdzie pracuję, znasz moje drugie nazwisko i znasz numer.
Lipiec.
- Jest tak jak chciałeś. Czyli, że nic z tego nie będzie, nic nie chcę i już.
- Jak mam to rozumieć?
- Idziemy w to wyłącznie koleżeńsko. Rozmowa. Spacer. Rower. Bez oczekiwań.
- Czego oczekujesz ode mnie, skoro niewiele możesz mi dać?
(Ale, że tak serio?)
- Czas to mało? Chęci to mało?
- Nie chcę się tym nakręcać. Spotykać się z tobą a później dostać pstryczek w nos.
- No to się nie zrozumieliśmy oboje…
Sierpień.
- Nie rób jednego, nie stwarzaj mi nadziei.
- Obiecaj, że nie namieszam ci w głowie. A Ty nie namieszasz mnie.
- Nie mogę tego obiecać. Jeśli nie chcesz ryzykować to nie ryzykujmy. Ja to uszanuję.
Wrzesień.
- Ja Cię nie szczuję, kiedy wiem że nic z tego nie będzie.
- Co się kryje pod słowem szczuje?
- Wszystko czym możesz dawać do zrozumienia ze coś pomiędzy nami będzie.
- Nic między nami nie będzie.
- Boisz się?
- Boję.
- Przestaniesz się bać
- Jak mnie ktoś jeszcze raz wypierdoli z życia to ja już nie wiem, psychoterapia chyba.
- Dlatego ja nie chce nic obiecywać mówiąc, wole udowodnić żyjąc.
- Ja już poduszki gryzłam po nocach. Teraz mam w sobie mur.
-Ja postaram się zburzyć mur, ty postaraj się bym zmienił przyzwyczajenia.
- Przekraczamy pewne granice.
- Ja przekroczyłem swoje w głowie. Nie wiem jak ty.
Październik.
- Stoimy przed drzwiami do czegoś innego niż kumpelstwo zwykłe, kumpelstwo większe, kumpelstwo plus przyjaźń plus kumpelstwo i przyjaźń z benefitem. Klucz do drzwi masz ty.
- No i?
- No i są trzy wyjścia. Albo wyrzucasz klucz, albo szukasz go dalej w swojej torebce i czekamy na wycieraczce jeszcze, no albo otwierasz drzwi i zaufasz mi wchodząc za próg.
To tylko takie przypomnienie że to co będzie nas łączyć zależy od ciebie, ja wiem co chce i ty wiesz co chce.
- To co będzie nas łączyć zależy od nas. Nie tylko ode mnie.
- Też.
Listopad.
- Pamiętaj jaką mam definicję ‘nienawidzę cię’.
- Przypomnisz mi?
- Z nienawidzenia rodzi się najlepsza miłość.
Grudzień.
- Mówiłaś, że ci na mnie zależy.
- Kłamałam.
- Jak to kłamałaś?
- Spójrz. Miałam mieć pralinę o smaku cynamonu, a była marcepanowa. To oszustwo. Jaki z tego wniosek?
- Jaki?
-Każdy w dzisiejszym czasie jest skłonny oszukać by się dobrze sprzedać. Nawet znany producent pralin.
Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
Instagram tu: KLIK
Na Wasze historie czekam tu: glupiesercee@gmail.com lub tu: KLIK
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com
0 komentarze