Włosy ma blond, upięte na czubku głowy w kok, jest bardzo wysoki, ma męską ładnie zarysowaną sylwetkę. Na przegubie prawej ręki ma tatuaż, zdanie napisane kursywą, język którego nie znam, pytam, co to znaczy. Nuci mi fragment zapisanej tam piosenki, ma charakterystyczny akcent, jakby mówił nieco niewyraźnie. Jest sobota. Poznajemy się przypadkiem, bo wpadam na niego przy barze. Nasze oczy się spotykają, uśmiecham się, wiem, że zaraz zabiję Maję i że zrobiła to (pchnęła mnie na niego) celowo i specjalnie. Lokal jest mały, w środku wszechobecny zapach trawionego alkoholu wymieszanego z perfumami.