Terapeutka kładzie przed nami dwie białe kartki formatu A4.
- Proszę napisać, albo narysować, tu forma jest dowolna. A więc proszę dać upust temu jakie są państwa oczekiwania, jakie macie państwo dążenia. Czy państwo może o czymś marzą? Przygotują mi je państwo na jutro. Tymczasem proszę mi powiedzieć jak to wszystko się zaczęło. Może pani? Chciałaby pani zacząć?
***
- Na zawsze – mówię.
- Na zawsze – jego głos odbija się niczym echo o ściany pustego jeszcze mieszkania.
Śmieję się w głos, bo przed momentem potknął się o wiaderko i z impetem wdepnął w gipsową zaprawę. Ma na sobie kraciastą koszulę i wytarte dżinsowe spodnie z dziurami. Nosi kolorowe skarpetki, uwielbia ziemniaki. Kroi chleb na turystycznym stoliku, smaruje kromki margaryną, ze starannością układa na nich kolejno sałatę, szynkę, ogórki w plasterkach, doprawia pieprzem i solą. W małym rondelku na dwupalnikowej kuchence gotuje wodę na herbatę i kawę. Chce kupić masło ale mówię, że nie trzeba, bo za drogie a ja mam niewielkie wymagania.
Od tygodnia jesteśmy mężem i żoną, spędzamy pierwszą wspólną noc w odziedziczonym po dziadku niewielkim mieszkaniu. Na podłogach podniszczony gumolit, obdrapane ściany, szczeliny w oknach przez które hula wiatr, stara meblościanka, instalacje do wymiany.
Kolorowe wstążki i podarty papier do pakowania prezentów walają się po całym mieszkaniu. Dwa zestawy garnków, żelazko, kołdra całoroczna, voucher na weekendowy wyjazd do Kazimierza, pokaźny stos banknotów o różnych nominałach. Śmiejemy się, że w razie rozwodu będzie co nieco do podziału.
Mam wąsy od keczupu. Przeciera moje usta wierzchem dłoni, wzruszam ramionami. Godzinę później zasypiamy na dmuchanym materacu ustawionym w rogu pokoju. Zasypiamy na placu budowy, który w wyniku mozolnych prac lada tydzień ma stać się dumnie brzmiącym centrum naszego życia – tak zwanym domem.
Rano wysyłam mu ułożone z płatków kwiatów serce. Potem kolejny mms – tym razem ja w samej bieliźnie. W domu jest po pół godzinie, nie wiem jak to zrobił, ale urwał się na moment z pracy. Całuje mnie po karku, pieści, dotyka. Jeden raz, potem drugi, sto tysięcy endorfin, seks życia. Fruwam.
Chodzimy razem po sopockim molo, trzymamy się za ręce, pstrykamy sobie zdjęcia w foto budce, objadamy się goframi. Jeździmy na bananie, krzyczę najgłośniej ze wszystkich, boję się, choć potem wiem, że warto było. Kiedy jesteśmy już na brzegu słyszę - jesteś taka odważna kochanie.
Tańczymy na weselu wspólnych przyjaciół, on ma dwie lewe nogi, zdziera mi czubki w cholernie drogich butach. Śmieję się, patrzę na niego z czułością, próbował, choć mówił, że będzie tylko podpierał ściany.
Kupujemy psa, sadzimy razem kwiatki na balkonie. Myślimy o kupnie działki, i o tym, którzy dziadkowie będą zajmować się w wakacje wnukami. Lubię kiedy chodzi z kumplami na paintball, nadganiam wtedy zaległe seriale.
***
Może teraz pan? Jak pan to widzi teraz?
***
Siada obok mnie, kiedy moje palce wciskają kolejne guziki na kolorowym padzie. Na uszach mam słuchawki, pyta czy karmiłem psa, udaję, że nie słyszę, nie odpowiadam. Zrzucam kubek ze stołu, złości się, krzyczy - co za pieprzona niezdara. Patrzy na mnie, czuję, że nic jej się we mnie nie podoba. Mam nie takie spodnie i nie taką koszulę. Jak można totalnie nie mieć gustu – przechodzi jej przez głowę. Znów kupiłem nie takie mięso, nie ma zamiaru jeść dziś obiadu.
Otwiera wino, przedostatnie, wyjęte z piwnicy z żelaznych zapasów. Przed nią kolejna noc, kiedy usłyszy mój oddech dochodzący zza salonowej ściany. Przejdzie się po zimnych płytkach, nie okryje mnie kocem, usłyszę jej ciche – marznij sobie chamie.
W myślach dzielę, kto zabierze firany, kto zastawę z porcelany, kto psa a kto kołdrę. Wysyła mi smsa, żebym kupił chleb. Kupuję. Wieczorem wie, że nie śpię, drży mi powieka. Przewraca się na drugi bok, mówi głośno, żebym jej nie dotykał. Mówię, że nie mam zamiaru i oczyma wyobraźni widzę to, jak kpiąco się uśmiecha.
Wakacje spędzamy w pięciogwiazdkowym hotelu, wersja na bogato, mamy apartament, dwa pokoje, każde śpi w swoim. Jemy razem śniadanie zamknięci swoich smartfonach, ona wysyła filmiki przyjaciółkom, ja gram w sudoku i śledzę najnowsze informacje.
Dwa razy idziemy na dyskotekę, dwa razy proszę ją do tańca, choć nienawidzę. Dwa razy patrzy na mnie z politowaniem, pół nocy z jej ust wydobywa się szydercza artyleria. Celowo stajemy w osobnych bramkach do odprawy. W samolocie zajmuję miejsce na skrzydle. Ona na końcu, przy toaletach.
***
Co pani na to?
***
Nie wiem co pisze mój mąż, ale ja się rozpisuję.
Wie pani, ja próbuję. Codziennie próbuję, wiem, że życie to nie sklep z ludźmi, nie wybiera się z półki, nie można oddać do reklamacji, na gwarancję, nie ma tu wymiany, rękojmia nie działa. Ale ja nie chcę kolejny raz znów zabiegać. Już to przerobiłam. Siedzę w domu, nie wychodzę nigdzie. Nie umiem w przyjaźnie, w nic nie umiem. Odcinam się, zamykam, nie chcę mówić co u mnie, dziczeję. Mam takie dni, że mój mąż jest mi zupełnie obojętny. To przykre. Drażni mnie. Patrzę na niego z politowaniem. Tęsknię. Nienawidzę. Kocham. Nie chcę znać, nie chcę widzieć. Chcę uciec, chcę wrócić. Chcę go zabić, chcę wydrapać mu oczy. Najbardziej na świecie chcę, żeby umarł.
***
Białe kartki lądują na biurku. Terapeutka odwraca je do góry nogami, przeprasza, zaprasza jutro, dziś ma pilną sprawę, musi odwołać spotkanie.
***
Widzę rozbity motocykl, dużo szkła, przewrócony sygnalizator. W tle słyszę dźwięki nadjeżdżającej karetki. Ktoś krzyczy, żeby dzwonić po policję. Znam te buty. Znam te kolorowe skarpetki. Znam tę za dużą koszulę. Podobną zanoszę do kostnicy, kładę na metalowy stół, nie wchodzę.
***
W gabinecie terapeutki panuje półmrok. Pytam jej, czy powie mi, co na kartce napisał mój mąż. Patrzy na mnie, ucieka wzrokiem. Ponawiam pytanie. Podsuwa mi kartkę, na niej drukowanymi literami napisane jest CHCĘ ODEJŚĆ.
Terapeutka mówi mi, że jej przykro, że mi współczuje. Że w nerwach to człowiek pisze różne dziwne rzeczy. Żebym się nie obwiniała, bo ona wie, że ja nie chciałam.
- Wie pani… zawieszam się na chwilę. On kiedyś powiedział, że zrobi wszystko co tylko zechcę. Że spełni każde moje specjalne życzenie.
Na zewnątrz po oczach bije mnie ekran ledowy. Duży jaskrawy napis krzyczy do pędzących ludzi ‘uważaj o czym marzysz’.
Za późno.
Za wcześnie.
Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
Instagram tu: KLIK
Źródło zdjęcia: www.unsplash.com
0 komentarze