To kiedy ten pierścionek, kochanie?



- Tak ją kocham, wiesz? – Mówi do mnie jednocześnie poprawiając okulary. Tak ją kocham mocno, że mógłbym dla niej wszystko. Wiesz, no wszystko co by tylko chciała. 

Wskazuje ruchem głowy w jej stronę, ktoś go na sekundę zagaduje, on coś pośpiesznie odpowiada. Ja stoję. Jak słup soli. Stoję jak wryta na środku sali. Z talerzykiem, łyżką sałatki na nim, kawałkiem chleba w dłoni i dumam nad tym, co przed momentem usłyszałam. Takie deklaracje są… są zupełnie niepodobne. No niepodobne do niego.

- Weź sobie ten schab jeszcze – Czarek dodaje po chwili. 

Biorę. Bez dyskusji - biorę. Jestem w szoku, działam mechanicznie.

- Zaliczka zapłacona – jego ciepły głos znów wyrywa mnie z osłupienia.

- Zaliczka? Na salę?

- Jaką salę? Coś Ty! Na działkę. No wiesz, znaczy się ten, no, no na budowę.

***

- Nie przedstawisz nas? – Julia wyłania się niczym syrena z oceanu. Nagle, niepostrzeżenie, z zaskoczenia. Staje za mną, chwyta mnie za ramiona, opiera na mnie swoją brodę, uśmiecha się zalotnie.

- Czarek – Julia. Julia – Czarek. Nadrabiam pośpiesznie ekspresowe zapoznanie. Co tu robisz Julka? Dopytuję. Miało cię nie być. To znaczy wiesz, jakoś zupełnie się nie spodziewałam - jąkam się widząc przed sobą moją kuzynkę.

- Miło poznać - Julia śmiało podaje rękę Czarkowi.

- To ja… To… Nie będę paniom przeszkadzał – Czarek reaguje taktownie, widząc moje lekkie zmieszanie. Do później Kalina - puszcza mi oko i wolnym krokiem się od nas oddala.

***

- To ten Czarek? Kalina! - Julia jest podekscytowana. Płoną jej policzki, tupie nogami jak mała dziewczynka.

- Ten i co z tego? – Mam wrażenie, że robię się lekko nieprzyjemna. 

- Kalina, ja o nim marzyłam chyba od dziecka. No wiesz, że on kiedyś będzie mój. Mój. A tu taka okazja!

- Julka, to co mówisz, nie obraź się, ale jest to zwyczajnie głupie. Czarek ma dziewczynę - o tam, wskazuję jej na nich dyskretnym ruchem głowy. Więc chyba się lekko spóźniłaś.

- Dziewczyna, to nie żona Kalina. Zrozum to, wreszcie to zrozum. I nie mów mi, że to, że się kocham w realnym facecie jest głupie. Głupie to jest to, że kiedyś zakochałam się w Bartku Wronie - dorzuca swoje trzy grosze i wybucha śmiechem. Ciebie nie uczono Kalina, że w życiu trzeba walczyć o marzenia? I ja moja droga, ja o nie zwyczajnie zawalczę.
 
***

- Taki bym chciała, o ten - Laura palcem wskazuje na jedną ze stron, kiedy wspólnie wertujemy katalog jednej z jubilerskich sieci. Z niebieskim oczkiem, zawsze o takim marzyłam.

- Planujecie zaręczyny? – szczerze się uśmiechnęłam.

- Nie no wiesz, planujecie to za duże słowo. Zresztą, co ja tu mam do gadania, przecież to Czarek musi chcieć i jeśli o tym mowa, to ewentualnie on może coś w tym temacie zaplanować.

- Ale możesz mu wspomnieć… No wiesz, no chyba. Zasugerować, podpowiedzieć, katalog podsunąć.

- Kalina, znasz mnie. Wiesz jaka jestem diabelsko tradycyjna. Poczekam. Wiesz, warto czekać na dobre, które ma nadejść. Szczególnie na to niespodziewane.

***

- Wiesz, że Laura ciągle truje Czarkowi o ślubie? – Mówi mi rano Krzysiek przy śniadaniu. 

Parskam śmiechem. 

- Czemu się śmiejesz? – pada jego kolejne pytanie.

- Krzyś, Laura? Nie coś, ty to niemożliwe. Przecież… - nie daje mi jednak dokończyć zdania.

- Poważnie. Wiesz, mówił mi, że ją kocha. Że bardzo, nad życie, że no jest boska w łóżku, że dom, że budowa, ale że ślub to wiesz, no to nie. Nie jego bajka. On nie chce takiego życia… No takiego wiesz, no naprawdę. 

- Nie jego bajka? – nieco się oburzam. To na cholerę zawraca dziewczynie głowę. Naprawdę? Nie no jasne, przecież działka i budowa to takie życie na niby - kolejny raz parskam śmiechem, tym razem jednak kpiąco.

- No wiesz, on nie chce się czuć, jak to ujął zobowiązany. Ja to nawet…

- Nawet mi nie mów, że to rozumiesz.

- Rozumiem.

- I chcesz mi powiedzieć, że Laura naciska na jakieś poważne kroki? 

- No tak, chce jakiś pierścionek, czekaj, z różowym oczkiem?

- Niebieskim.

- Niebieskim.

- Zaraz? A skąd ty o tym wiesz? 

- Nieważne – odpowiadam. 

Chwytam za telefon, wykręcając numer telefonu Laury. 

Nie odbiera.

***

- Laura? - podnoszę pośpiesznie słuchawkę, reagując na dźwięk telefonu. Przysnęło mi się na sofie.

- Nie Laura, Julia, może być? – słyszę jak moja kuzynka szczebiocze do słuchawki.

- Może - szepczę zrezygnowana, jednocześnie ziewając.

- Czemu szepczesz? Nie możesz gadać? Nie jesteś sama?

- Mogę. Nie wiem. Gadam. Znaczy gadaj, coś się stało?

- Umówiłam się z Czarkiem - mówi rozentuzjazmowana.

- Jak to?

- Normalnie. No wiesz, żadna randka. Na razie. Po prostu przymocuje mi antenę. To znaczy dopiero jak ją kupię. I jest taka sprawa, słuchaj, jesteś w stanie pożyczyć mi jakąś stówę?

- Jakąś?

- No konkretnie to nie jedną, a pięć. To jak, poratujesz cioteczną siostrę? No nie daj się prosić, oddam po dziesiątym, Kalina? Jesteś tam, Kalina.

Byłam. Niestety byłam.

***

- Ta Twoja kuzynka jest szalona. Byłem wczoraj u niej…

- Przywiesić jej antenę. Wiem.

- Wiesz?

- No tak, mówiła mi. 

- Rety, mówiła Ci o mnie - dostrzegłam promyki ekscytacji w jego oczach. A co mówiła? No mów no, mówiła coś jeszcze?

- Co u Laury? - przerywam jego radosne świergotanie.

- U Laury… Wiesz. Ostatnio mniej się jakoś widujemy. Chyba nam się nie układa. No i wstrzymałem chwilowo ten kredyt.

- Dlaczego? - wyrywa mi się, prawie krzyczę.

- Nie wiem, chyba mnie poniosło. Taka odpowiedzialność, nie jestem na to zwyczajnie gotowy. Na plany, domy, żony, dzieci, wspólne konta…

- Zaraz moment, to na co do cholery zawracasz bezczelnie dziewczynie głowę? – byłam jawnie oburzona.

- No wiesz… To nie tak. Właściwie to już chyba przestałem. To co Julia mówiła? Wiesz, że ja nie wiedziałem, ze realnie istnieją takie kobiety? Samodzielne finansowo, niezależne, bez oczekiwań, bez zbędnego patrzenia w przyszłość? Takie czerpiące garściami  z tego co mają dziś, takie co nie pytają o jutro… To jest wiesz, to jest świetna sprawa…

***

- Zo-sta-wił-mnie… Zo-sta-wił-jak-mógł-nie-na-wi-dze-go – Laura szlochała do słuchawki. –Chuj-je-den.

- Laura- co Ty mówisz? Nie poznawałam jej słownictwa. 

- Gł-wę-mi-ty-lko-za-wra-cał. –No-chuj-mówię-ci-je-stem-zdruz-go-ta-na. –I-dę-się-u-pić. Mu-szę.

- Nigdzie nie wychodź - przytrzymałam słuchawkę ramieniem, jednocześnie wsuwając na lewą nogę prawego buta. Szlak…

- Co-mó-wisz…

- Nic, czekaj na mnie. Już jadę.

***

- Zaprosiłem Czarka na grilla - Dobiega mnie głos Krzyśka, który leży aktualnie pod naszym autem, tuż obok garażu.

- W porządku - odpowiadam i taszczę się z długim wężem, by podlać ogródek.

- Z Julką.

- Odwracam węża i pryskam na niego.

- Zwariowałaś? - drze się wniebogłosy.

- Przepraszam, oniemiałam - mówię zresztą zgodnie z prawdą. Nie miałam w zamiarze kopać… (polać) leżącego.

- Nie bądź uprzedzona. To jego wybór. To mój przyjaciel Kalina, nie mogę z tych spotkań ot tak zrezygnować. Wybrał Julię, bo Julia nie ma oczekiwań. Laura chciała domu, dzieci…

- Ślubu - dodaję

- Ślubu - powtarza za mną.

- Julka bierze to, co on jej daje. Korzysta, chwyta, łapie. Wyjeżdżają na weekendy, mają super seks, zwiedzają, cieszą się sobą, nie myślą o tym co dalej. 

- O naszym seksie też mu opowiadasz? - Zapytałam skwaszona.

- Daj spokój. Na tą sobotę. Czyli pojutrze. Czyli…

- Czyli babo do garów.

***

- Karkówka, dziewczyny chcecie? - Mój mąż rzuca komunikat znad rozgrzanego do czerwoności grilla. - Kalina? Chcecie?

- Chcę – odpowiadam. Julki nie ma, zaraz wróci. Jest w domu.

Siadamy przy stole. Rozkładam papierowe jednorazowe tacki, plastikowe sztućce, które za moment tradycyjnie się połamią. Zerkam na naszych mężczyzn. Czarek się śmieje, bawiąc się puszką od piwa. Julia wraca z toalety, podchodzi do Czarka, wyjmuje z jego rąk pomiętą, zieloną puszkę. Opiera na nim jedno kolano, pochyla się, czoło do czoła, noc do nosa, całuje go w usta i radośnie pyta:

- To kiedy ten pierścionek, Kochanie?


Magdalena


Podobało Ci się? Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad. Możesz na przykład dać mi lajka. O tu: KLIK
 
autor zdjęcia: Brooke Cagle, źródło: www.unsplash.com

Podobne wpisy

0 komentarze