źródło: www.unsplash.com
Gramy w chińczyka, rzucam kostką do gry, wypada
sześć oczek, magiczna szóstka, i wtedy na chwilę się wyłączam. Sześć oczek, to
o dwa za dużo. Powinny być tylko cztery, wpatrzone w siebie, siebie i tylko
siebie wyłącznie, bez tego zbędnego, niepotrzebnego rozglądania się na boki,
przechylania, kołysania, dryfowania i tej pozornie nowej drogi, która czasem
prowadzi przecież donikąd. Ale kusi, kusi jak nic dotychczas, jak czekolada z
migdałami, kiedy jesteś na diecie, jak włożenie palca do kontaktu, kiedy masz
trzy lata i nowa kiecka na przecenie, chociaż masz taką samą, no ale okazja
przecież była.
- Paula, wołasz mnie, Paula powtarzasz, a ja Cię słyszę, bardzo wyraźnie, tylko jakoś kojarzę wszystko wolniej i działam inaczej, bo chcę Ci coś powiedzieć, ale milczę. Milczę, bo ja się zastanawiam Karol, ja się najzwyczajniej w świecie zastanawiam, dlaczego. Dlaczego Ty mi właściwie wybaczyłeś?
I kiedy tak odbywałam sobie spokojnie mój taniec godowy na obrotowym, całkiem nowym, wypasionym mopie, nucąc przy tym Bajora, którego pełne mądrych słów dźwięki wydobywały się z głośników, z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś pukanie w grube, szklane drzwi.
Otóż można.
Pierwsza. Jego. Ja.
Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa mać.
Ale rano boli. Boli znów tak samo. Albo nawet
mocniej.
Nie wiem. Czekam końca.
***
I
pewnie tak.
Ale
u mnie chwilowo ważne jak. I ważne gdzie. Nieważne z kim.
Ważne,
że na swoim miejscu.
Spodobał Ci się ten tekst?
Znajdziesz mnie też na facebooku. O tu: KLIK
0 komentarze