Przesuwa swoją ciepłą dłoń wzdłuż mojej całej ręki. Rozpoczyna tuż od wystającej kości ramiennej i prowadzi ją aż po czubki moich palców. Łaskocze mnie to. Wzdryga mną przyjemny dreszcz, wykrzywiam usta w czymś na kształt uśmiechu. Ma miękkie dłonie, czuję to wyraźnie. Są ciepłe, wyjątkowe. Nie wiem dlaczego, ale mimowolnie, sama dla siebie, we własnej głowie zaczynam porównywać. Szymon miał inne. Kiedyś znałam na nich każdą linię. Życia, głowy i serca. A teraz nawet już za dobrze nie pamiętam ich budowy. Cóż, czas robi swoje.
Zaraz, czas? Przecież to tylko dwadzieścia pięć miesięcy, osiemnaście dni i trzynaście godzin minęło od naszego rozstania. Pożegnania. Zakończenia. Wszystkiego.
Spodobał Ci się ten tekst?
Znajdziesz mnie też na facebooku. O tu: KLIK
źródło zdjęcia: www.picjumbo.com
0 komentarze