Twoje zdrowie, Skarbie.


źródło: www.unsplash.com

Przedszkole składa się z kilku korytarzy. Jesteśmy podzieleni na grupy, jestem w ‘słoneczkach’. Promienie z naściennym obrazków ogrzewają mnie sztucznie, ciepło raczej do mnie nie dochodzi. Nie znam go, tego z domowego ogniska. W przedszkolu spędzam większość dnia, nie lubię weekendów. Matka i tak wtedy pracuje, zazwyczaj zostaję więc sama, w wielkim domu pełnym ludzi. Brzmi absurdalnie, prawda? Mam sześć lat i zazwyczaj jestem w przedszkolu dyżurną. Po mnie i tak zawsze przychodzą ostatni.

***

Mój biurowiec składa się z kilku zawiłych labiryntów. Podział na specjalizacje, generowane zakresem obowiązków. Jestem w marketingu. Zimne ściany wypełniają plakaty w stylu pop-art. Ciepło i różnorodność barw bije wręcz po oczach. W pracy spędzam kilkanaście godzin dziennie, nie spieszy mi się do domu. Filip jest u babci, tak jest na tą chwilę lepiej. Brzmi niedorzecznie, prawda? I tak po niego zawsze do przedszkola przychodziłam tuż przed zamknięciem.

***

Przyklejam nos do szyby, i czekam na ojca. Na małej ławeczce za moimi plecami siedzi przedszkolanka w szaliku. Chyba się lekko niecierpliwi, jest mi bardzo przykro, udaję, że się uśmiecham, próbuję ją nawet rozbawić. Podnosi kąciki ust, i głaszcze mnie po głowie. Przeglądam się w dużej złotej bombce, śmieję się, bo widzę swoją zniekształconą w jej odbiciu twarz. Chyba mimowolnie próbuję odwrócić uwagę, od swoich dziecięcych emocji.

- Tata, krzyczę i podskakuję.

Wchodzi do przedszkola, mówi niewyraźne dzień dobry. W dłoni trzyma reklamówkę z rybami. Są jeszcze żywe, szamoczą się. Jutro wigilia. Pani Krysia życzy nam wesołych świąt. Czemu sama jest smutna? Dlaczego w oczach ma łzy?

- Kolejka była, dodaje mój ojciec. Ubrana? Idziemy.

Czuję zapach wódki. Albo piwa. Nie wiem. Ale strasznie go nie lubię. 

To były inne czasy. Teraz nikt nie wydałby dziecka nietrzeźwemu rodzicowi. Ale dwadzieścia siedem lat temu? Kto na to zwracał uwagę. Idziemy wzdłuż ulicy, wskakuję na dość wysoki murek, ojciec trzyma mnie za rękę. Ześlizguje mi się noga, puszcza moją rękę, spadam. Drą mi się rajstopy, boję się, że mama będzie wyzywać. Płaczę. Ojciec kręci głową, próbuje mi pomóc wstać sam traci równowagę. Chwytam go mocno za rękę, idziemy do domu. Z reklamówki wypadają nam te ryby, nie podnoszę ich, bardzo się wstydzę. Kolana mam zdarte, jedno szczególnie, leci mi krew. 

Boli. Zostanie blizna. Tylko wtedy jeszcze nie mam tej świadomości. 

Jaki kiedyś będę miała męża, to on nie będzie pił - myślę pełną dziecięcej fantazji głową

***

Niespokojnie chodzę po mieszkaniu, czekam na Marka. W swoim niewielkim pokoju, do którego wejście znajduje się po prawej stronie salonu, na łóżku siedzi mały chłopiec. Jest środek nocy, Filip nie śpi. Podobnie jak ja czeka na ojca, który z imprez przecież zawsze wraca ostatni. Odwijam lekko do góry bambusowe rolety, wyglądamy razem na ośnieżone ulice miasta. Biorę śnieg w sprayu, rysujemy na szybie gwiazdki, próbuję odwrócić jego uwagę.

Słyszę przekręcający się zamek do drzwi.

- Tata, krzyczy Filip, i wskakuje mu na ręce.

Jutro wigilia. Mój mąż miał zrobić ostatnie zakupy, wigilijne firmowe spotkanie miało mieć wymiar symboliczny. Filip zasypia, siedzę w rogu łóżka, czuwam. Kapią mi łzy, kulę się w sobie, zastanawiam się ile jeszcze wytrzymam? Przecież wtedy, dwadzieścia siedem lat temu dzień przed wigilią coś sobie obiecałam.

Boli. Zostanie blizna. Tylko wtedy jeszcze nie mam tej świadomości. 

Czuję zapach wódki. Albo piwa. Nie wiem. Ale strasznie go nie lubię. 

***

Jestem uczennicą pierwszej klasy, mam na sobie białą koszulę i rajstopy. Granatowa spódniczka, którą zakładam tylko na specjalne okazje wiruje, kiedy ćwiczymy układ na zaplanowany występ. Czeka nas prawdziwa uroczystość, pasowania na ucznia. Moja mama jest w pracy, wiem, że nie będzie mogła przyjść. Wypatruję w drzwiach taty, jestem zdenerwowana. Ale przecież mnie nie zawiedzie, obiecał. Przychodzi spóźniony i tak głośno, niezamierzenie trzaska drzwiami, że zwraca na siebie uwagę wszystkich obecnych na sali rodziców. Stoję wówczas na podwyższeniu. Zapominam słów wiersza. Zaczynam płakać i schodzę z podestu, który imitować miał scenę.

Podbiegam do ojca. Jak dobrze, że jest.

Czuję zapach wódki. Albo piwa. Nie wiem. Ale strasznie go nie lubię.

***

Kończę studia, czekam na Marka, inni narzeczeni czekają z kwiatami. Jestem szczęśliwa, za rok się pobieramy, udało mi się dobrnąć do końca nauki z wyróżnieniem. Wypatruję jego twarzy spośród tłumów gości i studentów. Nie ma go. Gala, apel, rzucamy czapkami. Nie przyszedł. Na parkingu, ktoś obejmuje mnie wpół, kiedy otwieram bagażnik. Wkłada mi w dłonie kilka róż owiniętych w celofan. 

Zaczynam płakać, przytulam się do niego. Jak dobrze, że jest.

Czuję zapach wódki. Albo piwa. Nie wiem. Ale strasznie go nie lubię.

***

OBIECUJĘ SOBIE KTÓREGOŚ DNIA, ŻE NIGDY, PRZENIGDY NIE WEZMĘ DO UST ALKOHOLU.

***

Ojciec często zaprasza do domu gości. 

- Twoje zdrowie, skarbie, podnosi triumfalnie kieliszek patrząc mi prosto w oczy.

Mama wtedy uwija się jak w ukropie. Podaje grzybki i tatar. Gdyby ośmieliła się zwrócić uwagę, ojciec by ją odpowiednio nagrodził. Na dole naszego piętrowego domu, mieszka ciocia, siostra mamy. Czasem jak ojciec wyzywa, uciekam i u niej się na jakąś chwilę chowam. Dopóki on nie zaśnie. Później wracam na palcach, na boso, bo schody skrzypią. Nakrywam głowę kołdrą i marzę o chwili, w której dorosnę. Nigdy taka nie będę.

***

Marek lubi przyjęcia. 

- Twoje zdrowie, skarbie, podnosi triumfalnie kieliszek patrząc mi prosto w oczy.

Staram się zawsze zadowolić jego gości, zdarza mi się na ten cel wziąć nawet dzień urlopu. Podaję krakersy, i pastę z krewetek. Nigdy nie protestuję, nie chciałabym, żeby znów się na mnie zawodził. Na parterze bloku, w którym mieszkamy mieszka moja przyjaciółka, Agata. Czasami, kiedy mój mąż za dużo wypije, uciekam i w jej domu znajduję chwilę wytchnienia. Kiedy jestem już pewna, że śpi, po cichu przekręcam zamek w drzwiach. Siadam na zimnej posadzce w łazience, i marzę by Filip miał spokojne dzieciństwo. Nigdy taka nie będę.

***

Ojciec odchodzi od matki. Zakochał się. Bywa.

***

Marek odchodzi ode mnie. Zakochał się. Bywa.

***

Siedzę sama, drugi tydzień mam zwolnienie lekarskie. Nie radzę sobie. Filip u babci, w domu bałagan. Nie gotuję, nie piorę, nie sprzątam. Zakupy zamawiam online. Nie wychodzę na krok. Łykam przepisane tabletki, za nic w świecie nie czuję się lepiej. 
Wiem, że nie wszystkim się udaje, ale na Boga, dlaczego właśnie mnie? 

Łamię swoją dziecięcą przysięgę.

Otwieram butelkę wina, wypijam jeden kieliszek. Potem kolejny. W ciągu kilku dni opróżniam cały, pokaźnie zaopatrzony przez długi czas barek.

Nie, ja nie piję. ( Nie piłam? ) Ale przecież butelka wódki, to taki popularny prezent.

Opieram się o drzwi, siadam przed dużym lustrem.

- Twoje zdrowie, skarbie, podnoszę triumfalnie kieliszek, patrząc sobie prosto w oczy.

***

Mama ma klucze od mojego mieszkania, otwiera drzwi, słyszę, jak do domu wbiega Filip. Mama milczy, mnie lecą łzy. Filip rzuca mi się na szyję, obok niego ląduje plecak, i małą walizka z jego rzeczami. Mama opiera się o kuchenną wyspę, przygryza wargi.

Tulę moje dziecko.

- Mamo, mówi Filip… Czuję tu zapach wódki. Albo piwa. Nie wiem. Ale strasznie go nie lubię. Wiesz?

- Wiem.

***

- Natalia? Jak jest teraz?

- Teraz? Teraz są zaróżowione policzki mojego dziecka. I cieknący kran. A tak serio? 

Ty mała, takie traumy znasz jedynie z teorii, mówi. A ja wiem, ja bolesna bywa praktyka.

Wiesz co ja teraz czuję? Nic. 

O nie, przepraszam. Zdarza mi się jeszcze tworzyć w głowie sielankowy obrazek. Idziemy razem, roześmiani. Miłość przyjemnie burzy nam krew. Świat należy do nas. Tylko, że nas już nie ma. Nawlekam igłę, szyjąc fikcyjną postać. A ta pętelka na końcu chyba nie pozwala mi pójść dalej…

Ból, wściekłość, upokorzenie. Rzucam się na siebie z pięściami.

Szukam jakiegoś pomostu, między teraźniejszością, a przeszłością. Wiesz, chcę znaleźć jakiś łom, i wyrwać się z tego potrzasku. Moje myśli idą wciąż jednym torem. Czuję przyjemny dreszcz słysząc stukot szklanej butelki.

Czy ktoś mi może zmienić repertuar?


Spodobał Ci się ten tekst? 
Znajdziesz mnie też na facebooku. O tu: KLIK

Podobne wpisy

0 komentarze