źródło: www.unsplash.com
Przedszkole składa się z kilku korytarzy. Jesteśmy
podzieleni na grupy, jestem w ‘słoneczkach’. Promienie z naściennym obrazków
ogrzewają mnie sztucznie, ciepło raczej do mnie nie dochodzi. Nie znam go, tego
z domowego ogniska. W przedszkolu spędzam większość dnia, nie lubię weekendów.
Matka i tak wtedy pracuje, zazwyczaj zostaję więc sama, w wielkim domu pełnym
ludzi. Brzmi absurdalnie, prawda? Mam sześć lat i zazwyczaj jestem w
przedszkolu dyżurną. Po mnie i tak zawsze przychodzą ostatni.
Zaczynam płakać, przytulam się do niego. Jak dobrze, że jest.
Wiem, że nie wszystkim się
udaje, ale na Boga, dlaczego właśnie mnie?
Tulę moje dziecko.
Ty mała, takie traumy znasz jedynie z teorii, mówi. A ja
wiem, ja bolesna bywa praktyka.
O nie, przepraszam. Zdarza mi się jeszcze tworzyć w głowie sielankowy obrazek. Idziemy razem, roześmiani. Miłość przyjemnie burzy nam krew. Świat należy do nas. Tylko, że nas już nie ma. Nawlekam igłę, szyjąc fikcyjną postać. A ta pętelka na końcu chyba nie pozwala mi pójść dalej…
Znajdziesz mnie też na facebooku. O tu: KLIK
0 komentarze