Mogłabym nie myśleć… ale myślę...
Dziesiąta – zero - zero. Brak jej auta na parkingu. Brak jej w pracy. Brak odbierania telefonu. Brak wyobraźni mojej byłby wskazany ale wyobraźnia pracuje. Może rozbiła się na drzewie? Albo murze. Czy tam płocie. Może coś się stało, co się mogło stać, natrętne telefonowanie cisza. Głucha cisza. Odgłos gotującej się w plastikowym czajniku wody denerwuje jak nigdy. Bulgotanie. Krew bulgocze nam w żyłach, ze zdenerwowania. A ona idzie. Idzie, macha. Drożdżówki kupiłam, mówi. Dziesiąta pięćdziesiąt. Pisiont po dziesiątej a ona idzie! Kurwa oszalałaś? Ale dobre są, świeże. Ja nie o tym, myślałyśmy, że nie żyjesz, czemu nie odbierasz? Nie zabrałam telefonu. Kurtyna. Pomyliła godziny. No co, nie zdarza się?
Lubię ludzi.
I tyle razy bym mogła im podziękować...
To co. To dziękuję!