Metalowa płaska tafla. Aluminium. Amelinium. Pocięte w
poziomie elementy, po których drugiej, odwrotnej części przemieszczają się
ludzie. Ruchome schody. Pod nimi kawiarnia. Przysiadł się tuż obok. Umościł się
w brązowym kubełkowym fotelu. Zawadiacki wyraz twarzy, rękę włożył do kieszeni.
Na oko jakieś siedemdziesiąt lat.
- Czy pomoże pani staremu człowiekowi?
Zmieszanie.
- Ustawi mi pani godzinę na telefonie? Bo mi się
przestawiła, mam randkę, chcę jej udowodnić, że się spóźniła.
Wzięła ten jego telefon do ręki, chyba nie umiem? Nie umie
pani? Pani na pewno wszystko potrafi.
Ustawiła.
Czekałyśmy na swoje lody. Ja na lody, ona na szarlotkę.
- Spóźniłaś się.
Rozsiadła się. Buty lekko za kostkę, z futerkiem wywiniętym
jak na czapkach. Spódnica za kolano. Na brwiach świeża henna.
Hogata ze
smerfów. Bez pieprzyka.
- Zamówię Ci kawę.
- Nie chcę! Po kawie to mi zaraz ciśnienie skoczy.
- To lody.
- Nie chcę, dopiero pączka jadłam.
Poszedł po te lody, ona pokiwała znacząco głową.
Siedziałyśmy obok, nie mogłam się powstrzymać od patrzenia w
ich stronę.
Spotkała się z nim będąc z założenia z tego spotkania
niezadowolona. Po co? Ano właśnie.
***
Nie zabłysnę Wam teraz żadną mądrością, niczym cygan zębami…
Ale życie jest zbyt krótkie, żeby tracić je na złe momenty. I złe spotkania.
***
Lubię ten moment gdy przychodzi wieczór. Lubię celebrować
swoje chwile. Lubię dudniącą ciszę przełamywaną tylko stukotem klawiszy. Lubię
dźwięk przepływającego przez słomkę płynu. Lubię lekką poświatę lampki. Lubię
wszechobecny marazm, który zagłuszają nuty wydobywające się z głośnika.
Głośniki są tak ciut dalej, rozmywają przestrzeń zostawiając mi mimo wszystko nienaruszoną
głuszę. Do celebracji. Lubię celebrować. Chwile. Dni. Momenty.
Dziś jest głośno. Gwarno. Dziś spędzam dzień z częścią tych,
którzy są dla mnie najważniejsi. O reszcie myślę. Myśli się samo.
Wciągam na siebie sukienkę, którą następnie przygładzam.
Poprawiam serwetki na stole. Kiedy to
czytacie, to na najpewniej zdmuchuję świeczki na torcie. Dziś kończę
trzydzieści lat. Trzydzieści.
Pisząc to uśmiecham się do siebie. Do
monitora. Do Was. Przyklejam brodę do prawego ramienia, wzrok kieruję ku dołowi
i zaśmiewam się. Do łez. Wiecie. Jestem szczęśliwa.
Moje dotychczasowe życie jest jak czarno biały film. Jest
albo czarno. Albo biało. Nie lubię szarości. No chyba, że na ścianach. I na
dupie. Przy twarzy mi podobno nie pasuje.
Wiecie. Chcę się bardziej skupić na fabule, aniżeli na
rozpraszającej otoczce. Chcę iść. Chcę dotrzeć do sedna. Film na kanwie
książki. Przerzucam ochoczo kolejne strony. Pożółknięte, wyblaknięte. Bywają
niewyraźne. Ale trafiam na śliską kartkę. Taką wiecie, raz na
kilkanaście/dziesiąt stron. Głaszczę. Gładzę. Oglądam. Podziwiam. Dotykam.
Czerpię. Nasycam się. Patrzę. Feeria barw. Inność. Ewenement. Rzadkość. Chcę ją
wyrwać, schować do kieszeni. Mieć ją zawsze przy sobie. W spódniczkach tak
rzadko są kieszenie. A ja nie lubię spodni.
Nie wyrywam, ale do niej wracam… Głaszczę. Gładzę. Oglądam.
Podziwiam. Dotykam. Czerpię. Nasycam się. Patrzę. Feeria barw. Inność.
Ewenement. Rzadkość…
***
Jest dobrze. Jestem szatanem w ludzkiej skórze. Lubię ludzi.
Mimo, iż długo się gotują.
Ostatnie półrocze hojnie mnie obdarowało. Ludźmi. Gestami.
Życiem. W pełnym wymiarze. Ten blog, to miejsce w którym teraz jesteście, to
miejsce w którym Wasz wzrok przemyka po literach niesionych przez moje palce,
to moje pole. Nie do popisu. Do uprawy, nawożenia, podlewania, zbierania
plonów.
Nie było by mnie bez Was. Bo to jest dzięki Wam. Tak dzięki
Tobie. Tobie. I Tobie. Jesteście moją siłą napędową, każdy kciuk w górze, każdy
komentarz. Tak wy. I za to Wam dziś dziękuję.
***
Jest osoba, która ratowała mnie przez ostatnie dni. Była
moja ostoją. Brała mnie za rękę, wyciągała, kiedy opadałam coraz niżej.
Przywróciła mi wiarę w to, że mogę. Pokazała, jak bardzo jestem fajna. Bo jestem.
I nie chcę o tym zapominać. I nie pozwolę też na to innym. Lubię orzechowe
michałki, szczególnie, kiedy topią się w słońcu. Lubię trzy słowa. Lubię jak
jest czterdzieści dwie minuty po północy. I listopad. Też lubię. Dziękuję. Ty
wiesz.
***
Jest miejsce w którym spędzam większość czasu. Życia.
Sześcioletni element trzydziestoelementowej układanki. Dziękuję. Za
cierpliwość, radę, wsparcie. Chłonięcie słów. Uśmiech. Gest. Za wszystko.
Bądźcie. Honorata, Aga, Monia J., Marta, Monia K, Patrycja - Dziękuję. Cała
reszta - do Was macham. Wy wiecie.
***
Tysiące słów. Przymknięte powieki. Uśmiech. Zmieszanie.
Złość. Chęć. Punkt zero. Kulminacja. Długa droga. „Spełniamy marzenia”. Ty. Tak
Ty. Dziękuję. Ty wiesz. Ważny element
życiowej układanki. Fenomen. Bądź. Po prostu.
***
Wy. Wiedzcie. Ja też mam serce. Wiedzcie, dobrze? O więcej
nie proszę.
***
Życzę sobie, żebyście byli. Żebym była spokojna racząc Was
przemieszanym alfabetem. Będziecie?
***
Wczoraj dostałam
piękny prezent. Jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie PZU, głównego
sponsora Gali Blog Roku… i wiecie co? Wygrałam zaproszenie… Jadę… !!!
***
Marzenia się spełniają! Ja to wiem.
Kochani!
Wasze zdrowie!
1 komentarze
Player Blackjack always beats the vendor's, paying 3-2. Similarly, player total of 21 always beats the vendor's, paying as much as} 3-1. Doubling and splitting of equal worth pairs is allowed to create 카지노사이트 as much as} four arms. Three Card Poker is a on line casino table sport performed with one 52-card deck. Players can compete solely in opposition to the vendor & posted payout ledger.
OdpowiedzUsuń