źródło: www.unsplash.com
Wraz z początkiem grudnia oznajmiam co następuje...
Zabrzmiało poważnie? ;-)
Zupełnie niepotrzebnie.
Poznajcie Jonasza.
Jonasz od dnia dzisiejszego będzie się raz na jakiś czas gościnnie pojawiał na tym blogu. (Prawda, Jonaszu, prawda, prawda?)
To co... zaczynamy!
Oklaski na zachętę?
Mam nadzieję, że się z Jonaszem polubicie ;-)
Zapraszam do lektury!
Rybka lubi pływać. Rybka lubi też zjeść. Rybka może być duża, a wtedy można nieźle popłynąć, panie Jonaszu.
Przebudziłeś się z samego rana niemile zaskoczony
ciemnością i zimnem, ale szybko zrozumiałeś, że niezależnie od okoliczności
byłbyś niemile zaskoczony przebudzeniem - masz fuchę. Łatwo było polecić się
jako wybitny znawca życia prywatnego ryjówek, czy co to tam przyszło do głowy,
teraz masz przygotować prezentację. Intencje miałeś szczere, ale jeśli zdolność
mobilizacyjna ma znamiona mobilności paprotki; poczułeś się jak zuch, a teraz
czujesz ten wewnętrzny zaduch.
Najchętniej zatrzasnąłbyś się w łóżku.
Panie Jonaszu!
Dlaczego
jajecznicę przygotowuje się tak szybko? W repertuarze były jajka na twardo, ale
przecież twardo zmierzasz do zmierzenia się, zmierzasz do zmierzenia się,
zmierz... Mógłbyś tak zapętlać do wieczora i szukać w tym usprawiedliwienia.
Sprytnie nie. Więc celebrujesz teraz parzenie kawy, pijesz następnie niczym
celebryta, a po wypiciu czujesz się niczym. Pocisz się własnymi myślami, więc
szybko następną cenną godzinę przeznaczasz na leżenie w wannie jak kłoda.
Panie
Jonaszu!
Oglądasz w telewizji powtórkę meczu drugiej ligi francuskiej; trzy
godziny temu wyszedłeś po dwugodzinnym leżeniu z wanny. 2+5 - to proste
działanie sugeruje już porę obiadową, a jesteś dopiero na etapie wdrażania
przewidzianych prac. Drażni to jak cholera, więc wychodzisz na balkon i
zaciągasz się papierosem do samego pasa, bo dalej nie masz odwagi. Przed
obiadem wypijasz kawę, później babrzesz się z gotowaniem całego tego gówna,
czujesz się jak gówno, nie chcesz już żyć, przynajmniej nie tutaj, nie teraz i
nie z tą pieprzoną prezentacją na głowie!
Najchętniej zabawiłbyś się sam w
chowanego, ale wiesz, że zabawa do ciekawych nie należy. Przy ostatniej próbie
schowałeś się za łóżko, ale dziwnym trafem w tym samym miejscu zacząłeś
poszukiwania. Później powtórzyłeś to z szafą i zacząłeś rozmyślać nad inną
rozrywką. Wtedy położyłeś się spać, co zawsze uważasz za rozwiązanie optymalne
i nie dziwi ta myśl w tej chwili.
Więc lądujesz na łóżku i szamoczesz się (z
ciekawości wymawiasz głośno "szamoczesz"). Problem w tym, że na siedząco
nie zaśniesz...
Panie Jonaszu!
Dojmująca bezdomność pragnień, separacja z
marzeniami, strajk głodowy chęci, totalna wojna emocjonalna. Uciekasz z domu,
bo wiaterek to wszystko zgrabnie przewieje. Wrócisz tak podkręcony, że ledwo w
drzwi trafisz, bo przecież zmierzałeś w okienko. Założeniom trzeba przyklasnąć,
ale lepiej wstrzymać się przed efektami końcowymi, kiedy mamy na wokandzie
specjalistę od efektów specjalnych. Tymczasem meandrujesz między budynkami bez
celu. Tak byłoby nie najgorzej, ale spotykasz znajomego, który dopiero
rozporządzi nadchodzącym wieczorem.
Wspomina o Niej, że miałeś się odezwać, że
podpytywała, a rzucasz w odpowiedzi zdawkowe "kurwa, nie wiedziałem",
gdzie tylko pierwsza część wysublimowanego zwrotu jest prawdziwa. Jeszcze tego dzisiaj
brakowało! Żegnasz się i przechodzisz w galop bez celu. Nagle gdzieś w krzakach
hamujesz i postanawiasz wyobrazić sobie to niezaistniałe spotkanie. Nawet
klękasz, ale wtedy lewe kolano ląduje w psiej przeciwpiechotnej, przez co
szybko wznawiasz galop, następnie przechodzisz w cwał, wszystko z jasno w tym
mroku określonym celem: chcesz do wanny na dwie godziny.
Panie Jonaszu!
Żarty
na bok, spodnie też. Do wanny wskakujesz szybki i wściekły, może nawet lepszy
będzie prysznic, ale wtedy drugie ja spokojnie zalega w wannie i otępiale
patrzy się w sufit, a wanna niech zamknie się jak muszla małża, przeobrazisz
się wtedy z pierdoły w perłę. Można też skończyć jak smaczna ostryga, ale w tej
wannie nie ma dużej ryby, nie ma też grubej ryby, a jedyną przeszkodą stała się
nagle cholernie zimna woda. Łóżko, gdzie w podsumowaniu dnia poczujesz ciężar
własnej głowy, zaśniesz zmęczony niemożnością zaśnięcia i poprzeszkadzasz temu
najpiękniejszemu ze światów chrapaniem.
Jutro - niestety! - też jest dzień,
panie Jonaszu.
Jonasz.
0 komentarze