Zdmuchnięte szczęście.


źródło : www.photopin.com


# Początek końca.

2008.

Napisał jej jedną krótką wiadomość.

„Kocham Cię, Bunia. Widzimy się jutro”.

Więcej nie przyszedł. Jednym, kłamliwym smsem zamknął jakieś tysiąc sto pięćdziesiąt pięć wspólnych dni.

***

Mieli iść razem na koncert. Miała opierać na nim głowę gapiąc się w rozświetlone niebo. Owsiak miał zbierać na szczytny cel a ona miała śpiewać ze Stachurskim.

Milczał.

Poszła sama. Przecież może zapomniał komórki?

Wypiła trzy lampki wina, udawała, że się uśmiecha, choć wszystko drżało jej w środku. Odsuwała się powoli od roześmianej grupy aż zniknęła zupełnie. Przykucnęła przy morelowym filarze z boku teatru i zaczęła wyć. Wyć. Nie płakać.

***

# Niby nic, a tak to się zaczęło.

2005.

Zwykła szarość dnia. Zwykłe odrapane kamienice. Zwykły warzywniak na rogu. Duży czerwony bus stawał naprzemiennie to po lewej, to po prawej stronie ulicy.

Trzy okna naprzeciwko. Kilka metrów dalej. Lekko po przekątnej. Na drugim piętrze. Na samym skraju bladozielonej kamienicy. Z odrapanym parapetem. 

Sobota jakich wiele. Pomarańczowe zasłony, upięte lambrekiny. Gdzieś pomiędzy nimi mignęła ta czerwień dużego auta. Zerknęła nieśmiało, kiwnęła ręką. 

W domu chaos. Kilka osób. Paluchy ulepione w super glue, flaga pożyczona spod pewnej knajpy. Literki wycięte z gazet i napis który się tworzył. Chupa-chupsy w kieszeni. 

Minęli się na dole.

Ale jak to go nie będzie?

Głośna muzyka. Przymrużone oczy od ostrych świateł. Nerwowe rozglądanie się w tłumie Będzie? Flaga wisi. Chupa- chups obraca się w dłoniach. Dwu-kolorowy. Mleczny. Kaleczy podniebienie.

Nie przyjechali.  

Biała dżokejka. Biała koszulka. 

- Jeden moment tylko… Muszę wracać… Chciałem tak tylko … No tak, choć na tą chwilę…

Poszedł. Chwila konsternacji. Przeciskała się przez tłum, biegnąc do wyjścia. Duży parking oświetlony światłem latarni. Nerwowe spojrzenie. Nie widziała. O! Jest. Machała rękoma. Wysiadł. Szedł w jej stronę. Trzymała w ręce chupa chupsa, wyciągnęła go przed siebie.

- Zapomniałam. Zapomniałam Ci coś dać. Ale zdążyłam. 

Uśmiechnęła się. Zobaczyła blask w jego oczach.

Wysłał jednego smsa. „Naj naj naj. Jesteś naj… gwiazdeczko.” Zapamiętała. Wyraźnie. Dokładnie. Na zawsze. 

Któregoś dnia wychodził. Zatrzymał się przy drzwiach, przy kaloryferze. Wyszeptał krótkie

- „bo ja cie kocham”. 

Jej  świat przestał istnieć.

Spełniał jej marzenia. Słuchał. I słyszał. Patrzył. I widział. Kochał. Prawdziwie. Nierozłączni. Jak z obrazka. Chciał ją uszczęśliwić. Za wszelką cenę. 

Złoty pierścionek w granatowym pudełku.

A Później…

Różowe okulary zaczęły spadać. Mieli inne dążenia. Inne plany. Inne oczekiwania. Ich świat zaczynał pachnieć inaczej. Mieli sto innych snów. Sto innych uśmiechów, ze stu innych twarzy. Powietrze przestało być przeźroczyste. Było lepkie i gęste.

Wysłała go na studia.

Studiował.

Życie. 

Z jej koleżanką z roku.

***

# Nowe, stare życie.

2014

Było dziewiętnaście minut po północy.

Wrócił. Wyrzucił śmieci.

Ona scrollowała fejsbuka.

Spoglądała na parapet zza którego wychylały się skrzydła słomkowego anioła. Całe. Duże, wyraźne. Zupełnie inne niż te jej, podcięte. Biała tasiemka związywała zasłonę w jedna całość. Tez by chciała żeby ktoś ją związał, poskładał w całość, zatrzymał w miejscu.
 
Z you tuba leciał Wodecki.

Obok otwarty kalendarz z pokreślonymi myślami.

Ciemnofioletowe paznokcie z zupełnie nową hybrydą sunęły po klawiaturze. Cofała je czasem wycierając o czarne getry, ścierała kapiące krople pełne emocji po same brzegi.

Przejrzała się w owalnym lustrze. Poza poziomą zmarszczką na czole widziała chęci.

Widziała wyrysowane serce.

Roześmiała się w blasku świec. 

Przygryzła kostkę na wskazującym palcu.

Przecież już wiedziała, jak smakuje rozstanie…

***


# Szczęście?

Już wie.

Nie poczuje się szczęśliwa nosząc w sobie pokłady strachu.

Nie poczuje się szczęśliwa nie mając fundamentu.

Nie poczuje się szczęśliwa nie mając choćby drewnianego szkieletu, który uniesie życiową konstrukcję.

Nie poczuje się szczęśliwa, jeśli w lustrze nie zobaczy czegoś więcej niż pozioma zmarszczka na czole.

Nie poczuje ulgi powołując się na sumienie.

Nie poczuje się szczęśliwa wychylając kieliszek wódki, wykrzywiając twarz w uśmiechu który tłumi łzy.  

***


# Naprawa?

Naprawić to można rower, wiesz tu dokręcisz śrubkę tam coś dociśniesz, nasmarujesz…

Reszta to rozstaj dróg, przepaść. 

Warto? 

Warto owszem. Jeśli właśnie ćwiczysz szpagat.

Jeśli jesteś silna jak asfalt i utrzymasz te tony, które po Tobie przejeżdżają.

Jeśli coś naruszysz zostaje dziura. I jej kurwa nie załatasz. Możesz zacerować ale jak ją ruszysz to i tak te szwy pękną.


Pomyśl. 

Chcesz być zawsze pionkiem w warcabach grając do tego na białych polach?

Zostań raz królową w szachach.

Wygraj.

Wygraj życie.





Podobne wpisy

1 komentarze

  1. Nieraz wydaje mi się, że ludzie...boją się właśnie że wygrają. Tkwią w smaku rozczarowania, bo do tego przywykli. Tkwią w smutku, niemożności, bo to znają . A może też dlatego, że boją się, że można spełnić marzenia, że można być szczęśliwym. Bo boją się, że ten smak nie będzie taki, jak się łudzili. Boją się całkiem innego rozczarowania....Szach- mat.

    OdpowiedzUsuń