Chodź.
Chodź, pójdziemy.
Wypijemy jedno piwo i postoimy pół godziny w kolejce do
kibla, ostatecznie lądując w męskim. Zacznie padać i co nas zdziwi, my przewidywalnie
będziemy miały kurtkę z kapturem. Postoimy pod drzewem i będziemy liczyć na cud, że kurwa
przestanie. Przestanie. Zobaczysz.
Chodź.
Ona wyjdzie na scenę i zacznie śpiewać. Będziemy się jarać nią. Będziemy się jarać
gitarzystą, basistą, i dziewczynami z chórku. Będzie moc. Będą dreszcze. Potrzymamy
się pod rękę i tak się poprzechylamy raz
na jedną raz na drugą stronę. Powoli się rozkręcimy. Popatrzymy na siebie. To na
jedną. To na drugą. I się będziemy po prostu wzruszać. Tak wzruszać. Z radości. Zwyczajnie.
Chodź.
Zedrzemy gardło. Będziemy śpiewać jak głupie. Coś nam się pomyśli,
tak mimowolnie. Pomyśli, się samo. To szczęście tak w pełni. Trochę odpłyniemy.
Gdzieś się wyłączymy. I śmiać się będziemy. Tak mocno. I głośno.
Chodź.
Opowiesz mi o swojej lawinie myśli. Posłucham o tym, jak
kulisz się w wannie. Odpowiem Ci cicho, że tak, znam to przecież. Że inni
ludzie, że nie, nie Ty sama. Odpowiem Ci cicho bo cicho zapytasz. Czy ktoś tak
ma jeszcze. Ma. Ty nie musisz. A ja Ci zgody też na to nie daję.
Chodź.
Posłucham jak giniesz, jak dusisz się w sobie. Wariujesz,
gnuśniejesz. Jak stradasz swe zmysły. Jak grzęźniesz w układzie, w pułapce
przytłaczasz. I jak chcesz odpocząć, zawalczyć o siebie. Chodź, Ty mi powiesz, że to jest smutne. Że Ty
chcesz więzi i porozumienia. Że coś głębokiego tak Tobie się marzy. Że, brak
komunikacji, totalnie, nic zero. A ja Cię wysłucham. Nie powiem zbyt wiele.
Chodź.
Chodź, na ulicę pełną kasztanów. Dziś złap tę chwilę. Zostaw
ją sobie. Spójrz w czyjeś oczy, odbij w nich siebie. Jesteś dla kogoś. I Ktoś
jest dla Ciebie.
Chodź, ciesz się ze mną.
Tą zwykłą chwilą. Zwykłym
momentem. Tym naszym czasem. Tym naszym, dla siebie. Tym, że ja jestem. I, że Ty jesteś. Chodź, bądź szczęśliwa. Do
mega kwadratu. Do delty, pierwiastka z tysiąca i tego, czego Ty tylko
zapragniesz sobie.
Chodź.
Ja chcę zawsze. By Ci się chciało. Bo chcieć się może. Bo masz
ten czas teraz. Ten czas na życie. Bo masz przyjaciół. I oni Cię mają.
Chodź.
Chodź wypijemy jedno piwo…
A Ty…
Zadecyduj.
Na co masz ochotę?
Na świeżą bułkę.
5 komentarze
Świeża bułka z masłem. I koperkiem (też świeżym) :D
OdpowiedzUsuńTen czas mamy teraz i jedzmy w nim tylko świeże bułki, bo one są smaczniejsze :)
OdpowiedzUsuńIdę.
OdpowiedzUsuńO tak, tak chodź! Chodźcie wszystkie...Na świeże bułki... i na to piwo... Kalisz zaprasza ;-)
UsuńPiękny styl pisania. :-) Świetny blog. Będę Waszą stałą czytelniczką.
OdpowiedzUsuń