Bądź, że grzeczna.
Gówno byłam.
Piąta klasa, siódma, ósma. Piątka, czwórka. Trója rzadko.
Wygrywam konkursy, pieprzę jakieś herezje o patronce szkoły, dostaję książkę z
dedykacją. Dygam grzecznie. Jestem przeźroczysta, mam niedowagę i niedowzrost z
czerwoną kropką na karcie zdrowia. Piszę testy, zdobywam niebotyczne ilości
punktów i ląduje tym sposobem w jednym z liceów z dobrą renomą.
Rzygam tą szkołą.
Nienawidzę. Wąskich korytarzy z szafkami. Żółtej lamperii.
Księdza od religii. I baby od chemii. Niebieskiego plecaka i prostej drogi pod
górkę. Popierdalam jakieś szkicowniki antyczne na plastykę, smaruję ołówkiem
Nike z Samotraki, swoją gębę umieszczam na portrecie damy z łasiczką, udaję, że
znam angielski, nie pójdę tam więcej.
I nie poszłam.
Biorę różę w łapę, zapieprzam pod górkę, dziękuję
wychowawcy, że chciał mi pomóc. Ja nie chciałam pomóc sobie, ja nie chciałam
tam być, w tym zasranym molochu.
Zaczynam od nowa.
Uwielbiam. Szerokie korytarze. Szatnię. Zieloną lamperię.
Stolik dyżurnych. Siostrę od religii. Babę od chemii. Niebieski plecak. Gonić
się z dyrektorem po szkolnym korytarzu. Być zawieszoną w prawach ucznia.
Lekcja niemieckiego. Podaj, że reszcie te kartkówki.
Przeglądam. Ja to mam szczęście. Między kartkami list. „kochana krówko…” o żesz
ja Cię pierdolę. Nie może z nią jechać na narty, bo ma zobowiązania. Podpisuje
się „ twój Chicken”. To Ci skurczybyk. Pękam ze śmiechu krztuszę się dławię.
- Nie ryyyyyyyczzzzzz!!!!!
- Ty też nieeeeeeeeee!!!!
Ja wiem, że nie wypada do nauczyciela, na ty, wiem przecież.
On też wie. Wie tak dobrze, że w sierpniu zdaję u niego komisa. Głupi kurczak!
Zdałam.
Lekcja fizyki. Pieprzy coś o prawach kogoś tam dotyczących
czegoś tam. Ktoś puka. Ktoś wchodzi. Ktoś wychodzi. Wyrywa mi się mimowolnie.
- Dlaczego ta pani miała wąsy?
Tak się niefortunnie składa, że ta pani, to była jego
narzeczona.
Ups.
Lekcja matematyki. Czy Panna „x” z panną „y” to się dobrze
czują? Nie! ( i szelmowski uśmiech)
-No weź ją poproś. No idź poproś ją. To my pójdziemy.
-Nie interesuje mnie to, nikogo nie będę o nic prosić. Nie,
nie będę skromniejsza. Nie, nie zamilknę.
Tak, dobrze się czuję.
Jako weteranka, tym oto sposobem podchodzę do dwóch
komisyjnych egzaminów.
Z matematyki. W pomarańczowym anturażu, z dużymi kolczykami.
I dużym długopisem w kształcie strusia.
Na fizykę. Z tym samym długopisem. Tylko kolor inny. Na
czerwono.
Zdałam, kurwa zdałam.
Lekcja historii. Możesz przestać obierać te pomarańcze?
Przecież zaraz je zjem i skończę. Wyjdź mi z lekcji. Mogę wziąć ją ze sobą?
Nawet powinnaś. Nie wpiszę wam nieobecności. Siedzimy w szatni, a kuku
dyrektor. Pokaż no że paznokcie. Czerwone?? Zakaz malowania paznokci. Idź do
domu, zmyj je i wróć.
Chyba kpisz.
Nie wróciłam.
Lekcja wychowawcza. Widziałem, jak opuściliście lekcje.
Powiem więcej, zrobiłem wam zdjęcie jak siedzicie na ławce. Jezu naprawdę? Jak
wyszłam? Wydrukuje mi Pan? Ręce opadają.
Lekcja geografii. Wchodzi. Wejście smoka wyrywa mi się.
Dziękuję Ci Magda, dziękuję. Nie ma sprawy Pani profesor.
Lekcja religii. Czy siostra jest dziewicą? Kończę z pałą na
semestr. To znaczy, że nie była?
Podchodzę do matury. Na biologię umiem wszystko. Wszystko
prócz trzech pieprzonych zagadnień. Losuję. Trzy zagadnienia. Te których nie
znam. O ironio! Zamiast szyszki bełkocze o szyszynce, opowiadam o błonach
płodowych u gadów, zamiast u ludzi, i motam się w chromosomach.
Zdałam.
Jeszcze polski. O jest. Fuksem.
I angielski. To na pięć.
No znów zdałam. Kurwa zdałam.
Skończysz marnie.
Nie skończyłam.
Kończę studia. Jedne. Drugie.
Piątki, czwórki, dwa dyplomy.
Jeden w łodzi. Nie po drodze.
Bądź, że grzeczna.
Nie, dziękuję.
19 komentarze
Hehehe popłakałam sie ze smiechu!!! Kurcze ale czad!!!!
OdpowiedzUsuńA myślałam, że dużo o Tobie wiem, ale teraz wiem, że nie wiem :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajne zdjęcie;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)) woman-with-class.blogspot.com
świetne :)
OdpowiedzUsuńhttp://anicix.blogspot.com
hyhy łobuzowałas :P
OdpowiedzUsuńnie lubilam liceum, a studiach do przodu.
w sumie jakos i tak mnie nudzi to wszystko...
Rewelacyjny wpis! Łobuzy są fajne :)
OdpowiedzUsuńdziekuję ;-)
Usuńhahaha, dawno sie tak nie usmialam :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło ;-)
Usuńhehehe :) dobre. ;D
OdpowiedzUsuńhoney-mind.blogspot.com
Niezle. Kurcze aż wróciłam wspomnieniami do liceum i nawet wiem kto to chicken. Pamiętam kretyna. Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńO kurcze, ale z Ciebie buntownik! Humor mi poprawiłas przynajmniej ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, z poprawy humoru ;-) Pozdrawiam ;-)
Usuńpolecam słownik- BĄDŹŻE -pisownia łączna
OdpowiedzUsuńPolecam nie być anonimowym ;-)
UsuńZa krytykę dziękuję. Cenna sugestia. Skoro Ci lepiej, to mnie tym bardziej. Zatem pozdrawiam.
To nie jest krytyka- po prostu sugestia, że warto pisząc coś- robić to poprawnie. Dbajmy o nasz ojczysty język. Nie trzeba się spinać. Skoro publikujesz coś w sieci, rozsyłasz zaproszenia, zachęcasz do zajrzenia- to prawdopodobnie liczysz się także z krytyką lub wskazaniem na błędy ortograficzne.
UsuńCzyta się dobrze, a akurat to rzuciło się w oczy. W pracy, w kontaktach z klientami, zapewne starasz się o poprawność wypowiedzi.
A internet daje możliwości m.in. bycia anonimowym, zatem pozwalam sobie z tego korzystać.
dziękuję ;-)
OdpowiedzUsuńWord przyjmie wszystko, nawet moje " Bądź, że". Za sugestię ponownie dziękuję. Szczerze. Krytyki się nie boję, mogę przecież włączyć moderację komentarzy, czego nie uczyniłam. Pozdrawiam i tym samym temat uważam za zakończony.
OdpowiedzUsuńBrrr... na samą myśl o tamtych mrocznych dniach, mam dreszcze :/
OdpowiedzUsuń