źródło: www.gratisography.com
Dużo białej poświaty monitora. Mało błysku w oczach. Dużo wystukanych słów. Mało wypowiedzianych. Dużo emotikon. Mało realnych uśmiechów. Dużo spacji. Mało przerwy. Dużo ciasta z cukierni. Mało tego z piekarnika. Dużo nocnych rozważań. Mało snu. Dużo online. Mało offline.
Pstryk.
Jesteś…
Już wiesz, że czasem wystarczy niewiele…
***
Ktoś zadaje Ci banalne pytanie.
- Skąd w Tobie tyle siły?
Siły? Siły we mnie…
Siły… Siłaczka… Jakiej siły? Może tak Ci się tylko wydaje… A może właśnie nie…
***
Ostatnie dni roku.
Muzyka wyostrza zmysły. Przestrzeń rozmywa Ci się, zamglona
przez parę unoszącą się znad kubka z góralskim motywem. Mościsz się wygodnie w
czarnej pościeli. Łyk za łykiem, parzysz sobie język. Może to i dobrze, podobno
masz przecież „niewyparzony”…
Zerkasz przez okno, stając tak lekko z ukosa, zadzierając
brodę. Patrzysz, to w prawo, to w lewo. Przenosząc cały ciężar ciała na jedną
stopę, wychylasz się. Wymowny szron na szybach aut nieskromnie przypomina Ci,
że chyba mamy zimę. Zimę. Mamy zimę. Bez chyba.
Ciepło... Zimno... Ciepło... Zimno...
Ciepło... Zimno... Ciepło... Zimno...
Miarowo idziesz chodnikiem. Równy stukot czarnych oficerek,
równy chodnik. Równa kostka brukowa. Kostka. Patrzysz pod nogi, uważnie, jak by
coś miało stanąć Ci na przeszkodzie. Przeszkoda… Dlaczego w życiu są jakieś
przeszkody? No kurwa!
Kostka jest szara, kawałek dalej przechodzi w kolor różowy. Może
bordowy. Dalej znów szary. Przybiera kształt kostki dla psa. Do cholery jakiego
psa, Ty nie masz psa. Miałaś psa. Różowy. Miał różowy wenflon. Pamiętasz? Nie
masz psa…
Poczta, stoisz w kolejce, rozglądasz się, gładzisz białą
kopertę. Niebieskie koszule w paski, identyfikatory, dzień dobry, krajowy,
zagraniczny? Trzynaście pięćdziesiąt, przestań pieprzyć. Co? A nie to nie do
Ciebie, to tylko panie z poczty czują magię tych świąt…
Nie tylko one. Podpity klient przekonuje Cię, że jesteś tępa
i może pismo obrazkowe lepiej do Ciebie przemówi. Przyjebała byś mu w pysk… Ale
nie możesz. Nie? Na pewno?
Nie tylko on. Późny wieczór. Na dobranoc wiadomość „Masz
przegibane.” Przepraszasz. „Nie przepraszaj, po prostu znajdź czas. Dobranoc.”
Przepraszasz drugi raz… Przepraszanie wychodzi Ci ostatnio najlepiej… Z czasem
już gorzej.
Około świąteczna otoczka.
Myślisz. Dużo myślisz, ludzie myślą to naturalne. Choć może
w sumie nie. Bo gdyby ludzie myśleli… No tak co ludzie pomyślą… I znów myślisz…
To naturalne… Naturalne, jak jogurt. Naturalne, jak kolor Twoich włosów. Włosy
Ci wypadają ale co im się dziwić. W życiu ciągle coś wypada… Lubisz jogurty,
kiedyś nie lubiłaś. To może marchewkę też polubisz? I sąsiadkę obok. Nie to
nierealne. Dlaczego pewne rzeczy w życiu są nierealne? Dlaczego, dlaczego,
dlaczego…
Zerkasz przez okno, stając tak lekko z ukosa, zadzierając
brodę. Patrzysz, to w prawo, to w lewo…
W perspektywie masz wizję na udane, nowe… trzysta
sześćdziesiąt pięć dni…
***
Ktoś zadaje Ci banalne pytanie.
- Serio, tylko na dobrych ludzi trafiasz?
Trafiłam na Was. To mi wystarcza.
Dziękuję. Dziękuję, że Jesteście.
Bo z Nowym Rokiem też będziecie?
Prawda?